piątek, 14 lutego 2014

"Zaczynam wariować"

Czas opowiadania: przeszłość pomieszana z teraźniejszością
Bohaterowie: Ludmila, Federico i inni


Po jej policzku spłynęła szklana łza.
Lustro. To właśnie ono ją zniszczyło.
Chciała cofnąć się w czasie. Może to, uchroniłoby ją, przed tą cholerną samotnością...
Jak do tego doszło? Była przeczulona na punkcie własnego wyglądu. Zaślepiona sobą, nie zwracała uwagi na nic. Lustro. Tylko ono było ważne. To szlachetne szkło odebrało jej całe szczęście. Ona nic nie zauważała. Lustro odebrało jej wszystko...



Cofnijmy się o parę lat, w przeszłość.



Rok 2010- Ludmila chodzi do prestiżowej szkoły muzycznej.

Kiedy robi się ciemno
Pozostajemy daleko w tyle tej nocy
W blasku księżyca, goniąc świetliki.
Gdybym Cie spytała
Czy myślisz, że chcesz...
Po prostu mów tak, bez poczucia że musisz.
Ten sposób w jaki na mnie spojrzałeś...

Ta noc, kiedy motyle
Obudziły się po twojej stronie...

Więc czy nie
przyciągniesz mnie bliżej?
Pocałujesz mnie szybciej?
Zabierz mnie, abyśmy żyli długo i szczęśliwie.
Nie każ mi na zawsze czekać.
Oooohhhh ohhhh
Wiesz że bylibyśmy o wiele lepsi
gdybyśmy się w sobie zakochali.
Więc przyciągnij mnie bliżej
Pocałuj mnie szybciej
Zabierz mnie, abyśmy żyli długo i szczęśliwie.

    - Brawo. Jesteś świetna- pochwalił nauczyciel blondynkę, gdy ta przestała śpiewać. Ludmila zeszła ze sceny i stanęła obok swojego chłopaka. Spojrzeli sobie w oczy, a uśmiechy same pojawiły się na ich twarzach. Zadzwonił dzwonek i wszyscy, prócz nich, wyszli z sali.
    - Kocham cię- wyszeptał jej do ucha.
    Ludmila uśmiechnęła się do swojego partnera, po czym złączyła się z nim w pocałunku. Nie walczyli o dominację. Ona oddała mu się w całości, wiedząc, że nic złego nie spotka jej z jego strony...
Spojrzała w zwierciadło nieprzytomnym wzrokiem.
    - To przez ciebie!
    Jej pięść z impetem przebiła lustro. Z dłoni blondynki poleciało parę kropel krwi. Spojrzała na ranę, którą sama sobie wyrządziła. Krwi było coraz więcej i więcej...
    - Nie, to moja wina...



Rok 2011 29 czerwca- zakończenie ostatniego roku nauki w Studio.
Pocałował ją, a ona się w nim na nowo zakochała. Tak jak z każdym kolejnym pocałunkiem. Kochała go jeszcze bardziej... Odsunęli się od siebie i w milczeniu udali się do domu Violetty, gdzie trwała już impreza, z okazji zakończenia roku.
W domu Castillo roiło się od plastikowych kubeczków z alkoholem. Ona patrzyła na to z obrzydzeniem. Federico wziął jeden z kubków w dłoń, za co Ludmila obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
    - Nic nie pijesz- nakazała zabierając mu plastikowy kubeczek.
    Ten cmoknął ją w policzek. Odszedł do chłopaków, więc Ludmile pozostało poszukać swoich przyjaciółek.
    Błądziła po domu Violetty, szukając Natalii lub Francesci. Niestety, ich nigdzie nie było. Zdesperowana postanowiła wejść do ostatniego pokoju na pierwszym pietrze, na co Castillo nie pozwalała. Drzwi były zamknięte, lecz gdy tylko dotknęła klamki, te zaskrzypiały i same się otworzyły. Weszła do pokoju. Stamtąd ledwo słyszała muzykę, dobiegającą z dołu. Tak, jakby pokój znajdował się po drugiej stronie ulicy.
    Ludmile ukazało się niewielkie pomieszczenie, oświetlone przez promienie słoneczne, dobiegające z dużego okna. Przy bladoróżowych ścianach stały białe meble. Ludmila podeszła do jednej z szaf. Otworzyła ją i jej oczom ukazała się kolekcja wspaniałych sukienek. Wpierw dziewczyna stała oniemiała, lecz po paru minutach zajęła się wybraniem kreacji dla siebie. Wzięła do ręki złocistą sukienkę i przyłożyła ją do swojego ciała. Rozejrzała się po pokoju, w poszukiwaniu lustra. Ku jej uciesze w kącie stał jakiś przedmiot, zakryty białym prześcieradłem, kształtem przypominającym lustro. Blondynka szybkim ruchem zdjęła materiał i w odbiciu zwierciadła zobaczyła najpiękniejsza osobę, jaką dane jej było ujrzeć. Sukienka opadła na ziemię, ale ona nie zwróciła na to większej uwagi. Delikatnie dotknęła dłonią szlachetnego szkła. Dziewczyna o delikatnych rysach uśmiechnęła się do niej. Ludmila przestraszyła się, ale mimo to, nie odsunęła się. Była jak zahipnotyzowana. Oczy pięknej dziewczyny przyciągały ją do siebie. W pewnym momencie postać z lustra zniknęła. W odbiciu zwierciadła, zobaczyła siebie. W porównaniu do tajemniczej dziewczyny, była brzydka.
    Odwróciła wzrok, nie chcąc patrzeć na siebie. -
    - Możesz być taka jak ja- usłyszała cudowny głos w swojej głowie.
    Spojrzała jeszcze raz w lustro marząc, by znów zobaczyć tam ową dziewczynę. Niestety, tajemnicza postać już się tam nie pojawiła.
    Mijały godziny, a Ludmila wciąż była w pokoju z lustrem. Zapomniała o całym świecie. Jedyne, czego teraz chciała to to, by wyglądać tak jak piękna dziewczyna. Powoli robiło się ciemno. Ludmila nie słyszała głosów osób, które ją nawoływały. Nie wiedziała również, że trwają jej poszukiwania i że patrzy w lustro bez przerwy, od paru godzin...

Rok 2011 30 czerwca
Otworzyła oczy i pierwszą rzeczą, którą ujrzała było lustro. Uśmiechnęła się pod nosem, gdyż spostrzegła w zwierciadle piękną dziewczynę.
Weź mnie...- znów usłyszała tajemniczy głos w swojej głowie, któremu nie potrafiła się oprzeć.
Parę minut później Ludmila szła z niemałym lustrem, wprost do swojego domu. Ulice były praktycznie puste, ale ona nie zwracała na to uwagi. Weszła do swojego pokoju i postawiła lustro na ziemi. Spojrzała w swoje odbicie, czekając, aż zmieni się ono w tajemniczą postać.
    - Gdzie jesteś? Pokaż się, prosze!-niecierpliwiła się blondynka, widząc wyłącznie swoje odbicie.
    Dziewczyna zaczęła pukać w powierzchnię zwierciadła. Z jej oczu poleciało parę łez. Wciąż nawoływała piękną postać, lecz ta się nie pojawiała.
    - Ludmila, wszystko dobrze?
    Dziewczyna odwróciła się i ujrzała Federico, stojącego w drzwiach. Miał zatroskaną minę.
    - To ty! To przez ciebie jej nie ma!- krzyczała blondynka.
    Federico zbliżył się do niej i dotknął jej ramienia.
    - Uspokój się. Kogo nie ma?
    Chłopak spojrzał w jej oczy, pełne obłędu. Ona uderzyła chłopaka w twarz, po czym podbiegła do lustra.
    - Pokaż się!- krzyknęła przylegając ciałem do powierzchni szkła. Była zdesperowana. Brakowało jej widoku pięknej dziewczyny.
    Federico w tym czasie złapał się za swój policzek. Nie wiedział, że jego dziewczyna może mieć tyle siły. Spojrzał na Ludmilę, która zachowywała się co najmniej dziwnie, po czym wyszedł z jej domu, a później i z życia...

Wokół niej zebrała się już spora ilość krwi. Dłoń ją piekła, ale starała się to zignorować.
Spojrzała na odłamki lustra, leżące na podłodze. Wzięła do ręki kawałek szlachetnego szkła i się w nim przejrzała. Znów ujrzała w nim twarz pięknej dziewczyny, ale tym razem, to była ona. Zmieniła się. W nią...
Jednym ruchem powaliła resztę lustra na ziemię. Gołymi stopami deptała po szkle, zadając sobie kolejne rany. Przestała. Nie mogła dłużej.
Podeszła do okna i spojrzała w nie. Jak zwykle zobaczyła tam Federico. Mężczyzna siedział na ławce w swoim ogrodzie wraz z żoną.
Zacisnęła wargi w podłużną linię. Jej serce wprost wyrywało się w jego stronę. Chciała przestać go kochać, ale nie potrafiła. On również ją zauważył. Podniósł dłoń i pomachał jej.
Coś pękło. Nie wytrzymała.
Chciała, by on nie spostrzegł, że tęskni, lecz łzy wypłynęły z niej, jak woda ze źródła. Położyła dłoń na szybie. Nie zauważyła, że po szkle zaczęły spływać czerwone krople krwi...
Drzwi otworzyły się i w pokoju znalazł się jej psycholog.
    - Ludmilo, co tu się stało?- zapytał wpatrując się w blondynkę.
    - Nic. Mówiłam, że za długo jestem w tym psychiatryku. Zaczynam wariować...

niedziela, 19 stycznia 2014

A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto...

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto...
...Z łez ocieraj cudze oczy, choć twoich nie otarto"




Czy to normalne, że myśli o samobójstwie? Czy to normalne, że chce odejść z tego świata, zostawiając tu wszystkie swoje problemy? Czy ona jest normalna? Większość odpowiedziałoby, że nie. Ale nie wszyscy. Jest na tym świecie grupa osób, które uważają samobójców za bohaterów. Myślą, że odebranie sobie życia, jest czymś, na co nie każdy by się odważył. Podziwiają te osoby, które odebrały sobie życie. Ale kto ma rację? Ci, co samobójstwo uważają za akt odwagi, czy ci którzy radzą spróbować rozwiązać swoje problemy?
Życie to najcenniejszy dar, jaki można otrzymać. Odebranie go sobie, to głupota. Nie powrócisz już do świata żywych. Z biblijnego punktu widzenia, do Nieba też nie trafisz. Samobójcy tam nie trafiają, gdyż tylko Bóg może zakończyć czyjś żywot. Odbieranie sobie życia to zabawa w Boga. Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa? Mają bardzo słabą psychikę i nie potrafią sobie poradzić z problemami. Nawet najmniejsza rzecz, może sprawić, że odbiorą sobie życie...

Siedziała u siebie w pokoju, trzymając w dłoni garść tabletek nasennych. Zastanawiała się, czy je połknąć. Gdyby to zrobiła, jej życie prawdopodobnie by dobiegło końca. Nie wiedziała, czy tego chce. Odwrotu nie będzie.
Ostatni raz spojrzała na tabletki trzymane w dłoni...
- Nie dzisiaj- powiedziała do siebie, chowając je do pudełka.
Dlaczego zrezygnowała? Bała się, czy może to coś innego wpłynęło na jej decyzję? To wie tylko Violetta...

Kim jest? To pytanie zadaje sobie od zawsze. Violetta jest nikim. Nie ma przyjaciół, rodziny. Nie ma niczego. Mieszka sama w domu po ojcu, który niespodziewanie zmarł, parę lat temu. Wychodzi jedynie do pracy. Sprząta w szkole, zwanej Studio on Beat.
Violetta ma już 25 lat i od dawna nie była w żadnym związku. Jej to jednak nie przeszkadzało. Nie szukała miłości. Uważała, że sama będzie o wiele szczęśliwsza. Rzeczywiście tak było. Samotność doskwierała jej bardzo rzadko, można powiedzieć, że wcale...

Kobieta wyszła do pracy, jak co dzień. Był wieczór. Szła cudownie oświetloną ulicą Buenos Aires. Ona jednak nie zwracała uwagi na piekno, które ją otaczało. Myślała o swoim życiu. Nie czuła się samotna, nie lubiła ludzi, ale coś jednak sprawiało, że była wciąż smutna. Nie uśmiechała się. Nie miała powodów, by to robić. Jedyna osoba, którą kochała, odeszła.
Violetta weszła do szkoły i od razu skierowała się do schowka, gdzie były wszystkie rzeczy, potrzebne do sprzątania. Wyjęła miotłę i zaczęła zamiatać. Miała dużo czasu, więc się nie spieszyła.
Weszła do jednej z sal, nie zauważając mężczyzny, który robił coś przy gitarze.
- Dobry wieczór- przywitał się.
Violetta rozejrzała się po sali. Gdy ujrzała mężczyznę, na jej twarzy pojawił się grymas.
- Dobry, dobry- mruknęła pod nosem.
On zaczął brzdąkać na instrumencie, co zirytowało Violettę.
- Mógłby pan przestać? Ja tu próbuje posprzątać.
- Bardzo przepraszam. Myślałem, że lubi Pani muzykę- powiedział mężczyzna, po czym skierował się do wyjścia.
- Lubiłam- szepnęła Violetta do siebie. On to jednak usłyszał.
- Mogę sprawić, by znów Pani ją polubiła.
Mężczyzna usiadł pewny siebie, na swoim poprzednim miejscu i zaczął grać. Po chwili do dźwięków gitary, dołączył swój głos.
Violetta najpierw zignorowała mężczyznę, lecz po chwili zaczęła słuchać piosenki. Przypomniały jej się stare lata. Czasy, gdy miała przyjaciół i była pełna życia. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, której on na szczęście nie zauważył.
Gdy mężczyzna skończył grać, Violetta uśmiechnęła się. Tak. Uśmiechnęła.
- Pięknie- powiedziała odkładając miotłę.
- A ty? Zaśpiewasz coś?
Violetta zrobiła się delikatnie czerwona. Nie śpiewała już od paru lat. Widząc jednak to, jak mężczyzna na nią patrzy, zgodziła się.
Po chwili w sali rozniósł się głos Violetty. Kobieta śpiewała piosenkę, którą kiedyś usłyszała od swojej mamy. Idealnie pamiętała słowa.
Swoją barwą głosu oczarowała mężczyznę. Nie spodziewał się on, że może mieć ona taki talent.
- Jesteś wspaniała- skomentował, gdy brunetka skończyła śpiewać.
Kobieta zarumieniła się.
- Dzięki.
W tym momencie zadzwonił mu telefon. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz, po czym się skrzywił.
- Muszę iść. Zadzwoń do mnie- powiedział wciskając Violetcie w dłoń karteczkę, następnie wyszedł z sali.
Ona stała jeszcze chwilę, patrząc jak on odchodzi. Nie wiedząc czemu, poczuła się jakoś inaczej. Jakby znalazła coś, czego jej brakowało...

Wstała rano rozpromieniona. Z niewiadomych przyczyn miała humor tak dobry, że postanowiła wyjść na dwór. Normalnie siedziałaby w domu i sprzątała, ale tego dnia było inaczej.
Violetta ubrała się w zwiewną, jednolitą sukienkę. Do niej założyła czarne koturny i zrobiła delikatny makijaż. Zjadła szybkie śniadanie i wyszła z domu.
Na jej ustach wciąż widniał uśmiech, tak jakby chciała nadrobić te wszystkie lata, gdy trwała w grymasie. Witała się ze wszystkimi, choć większości nawet nie znała. Przechodząc obok wózka z kwiatami wpadła na pewien pomysł. Kupiła ogromny bukiet tulipanów i zaczęła rozdawać ludziom kwiaty. Chciała, by każdy się uśmiechnął. Cóż, udało jej się. U wszystkich po otrzymaniu tulipana, zagościł na twarzy uśmiech.
Gdy Violetta rozdała już wszystkie tulipany, czuła ciepło na sercu. Tak jakby lód, który tam był, zaczął się topić. To było dla niej przyjemne uczucie.
Przechodząc obok Studio, ujrzała mężczyznę, którego poznała poprzedniego wieczoru. On również ją zobaczył. Podbiegł do Violetty. Wymienili parę zdań, po czym ruszyli do pobliskiej kawiarni. Usiedli przy jednym ze stolików i zamówili sobie desery lodowe.
- Chyba jeszcze się ci się nie przedstawiłam. Jestem Violetta.
- Leon...

Dzień już powoli się kończył. Violetta i Leon siedzieli na ławce w parku, obserwując zachód słońca. Niebo zmieniło kolor na pomarańczowy, co wyglądało naprawdę pięknie. Leon opowiadał coś o sobie, gdyż o to go poprosiła Violetta. Kobieta chciała trochę go poznać, sama nie wiedząc z jakiego powodu.
- A ty? Masz kogoś?- zapytał niespodziewanie Leon.
Violetta spojrzała na niego ze smutkiem w oczach. Jego pytanie przywołało u niej szereg wspomnień, które do dnia dzisiejszego, wywołują u niej negatywne emocje.
- Nie- odparła krótko.
Leon dotknął jej ramienia. Wiedział, że coś ją trapi i chciał, by to z siebie wyrzuciła. Wtedy byłoby jej lepiej, a on pragnął tylko jej szczęścia.
- Miałam kiedyś chłopaka- zaczęła Violetta po dłuższej chwili. - Byliśmy razem szczęśliwi. To z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Byliśmy młodzi i zapomnieliśmy się zabezpieczyć. Zaszłam w ciążę.
Po twarzy Violetty spływały łzy. Nie próbowała ich zatrzymywać.
- Co było dalej?- zapytał Leon.
- Powiedziałam mu o ciąży. Nie wierzył mi. Mówił, że to nie jego dziecko. Rozpowiedział wszystkim, że się puszczam i mam dziecko z jakimś menelem. Oni uwierzyli. Wszyscy mnie zostawili. Został ze mną jedynie ojciec. Obiecał mi, że gdy urodzę dziecko, to on mi pomoże. Niestety, zmarł miesiąc później.
Leon spojrzał na kobietę ze współczuciem. Gładził ją po plecach, próbując sprawić, by przestała płakać.
- Usunęłam to dziecko- szepnęła Violetta wtulając się w tors mężczyzny.
On nic nie odpowiadając przytulił ją. Czuł, że musi się nią zaopiekować. Dlaczego? Bo się w niej zakochał...





Zostałyśmy nominowane do LBA przez Monia Kalinowska z bloga http://violetta-storytime.blogspot.com/

1.Jak masz na imię?
wikra;* Wiktoria
2.Ile masz lat?
wikra;* Rocznikowo 14
3.Masz jakieś rodzeństwo?
wikra;* Siostrę i brata
4.Ulubiony kolor?
wikra;* czarny i niebieski
5.Ulubieni artyści?
wikra;* Lubię Demi Lovato
6.Hobby?
wikra:* Taniec, śpiew, rysowanie i pisanie
7.Ulubiona para z ,,Violetty''?
wikra;* Naxi <3
8.Jakiej muzyki słuchasz zazwyczaj?
wikra;* Różnie, co mi wpadnie w ucho, ale najwięcej piosenek lubię w stylu pop.
9.Ulubiona piosenka?
wikra;* Dawid Kwiatkowski "Na zawsze"
 Tłoku i Fabisz "Byłaś wszystkim"
Demi Lovato Give your heart a break
10.Ulubiony film?
wikra;* 3 metry nad niebem, Straszny film (części 1 i 5) Titanic...
11.Ulubiony przedmiot w szkole?
wikra;* Zajęcia artystyczne ;)

Nie będę nikogo nominować, bo mi się nie chce, ale nie wiem jak Monika Ferro ;)

czwartek, 2 stycznia 2014

Zdrada jest zdradą, nawet kiedy jest jednorazowa... ~wikra

Tytuł: Zdrada jest zdradą, nawet kiedy jest jednorazowa...
Główne postacie: Federico i Violetta
Czas: Bohaterowie mają po 20 lat

Federico wyszedł z lotniska. Znów był w Buenos Aires, w mieście, w którym wydarzyło się tak wiele. Rok temu zamordowano tu Leona. Śmierć brata była dla niego ciosem w serce. Przez to musiał wyjechać i zostawić miłość swojego życia. Wszystko przypominało mu o śmierci Leona. Wprawdzie nie pamiętał co się stało z jego bratem. Podobno był przy tym, jak on umierał. Niestety nic nie pamięta.
&&&
- Już myślałam, że nie wrócisz.
Federico odwrócił się i zobaczył piękną brunetkę, uśmiechającą się do niego.
- Violetta- szepnął.
Dziewczyna przytuliła się do chłopaka.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam.
&&&
Mieli sobie tyle do opowiedzenia. W ciągu tego roku wydarzyło się tak wiele. Żadne z nich nie wspomniało o uczuciu, którym się darzyli jeszcze rok temu. Federico bał się, że ona ma już kogoś.
Razem weszli do jego domu i usiedli przy dużym oknie w salonie. Dziewczyna zamyśliła się.
- Wiesz- odezwała się po chwili- pamiętam to okno...
- Chodzi ci o...
- Nasz pierwszy pocałunek- dokończyła brunetka.
Obydwoje uśmiechnęli się. To dokładnie to samo miejsce, w którym się po raz pierwszy pocałowali. To tu narodził się ich związek.
- Violu...- odważył się Federico.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela pytająco.
- Myślałem, że my...
- Możemy znów spróbować być znowu razem?- dokończyła brunetka.
Fede uśmiechnął się. Ta dziewczyna go tak idealnie rozumiała. Zawsze wiedziała, co on chce powiedzieć.
Chłopak przybliżył się do dziewczyny i złożył na jej ustach pocałunek. Wszystko wyglądało tak, jak półtora roku wcześniej...
&&&
Violetta i Fede szli przez park. Trzymali się za ręce i rozmawiali. Wciąż mieli mnóstwo tematów do rozmów. Od powrotu chłopaka do kraju minął już tydzień. Para spotykała się każdego dnia. Każda chwila spędzona razem sprawiała, że nabierali chęci do życia, które niedawno ich opuściły. Wszystko przez jedną śmierć osoby, tak ważnej dla nich obu. Dotychczas Fede przypomniał sobie jedynie błagający wzrok Leona i słowo "proszę", wypowiedziane przez niego. Chłopak nie pamiętał, o co jego brat go prosił, ale wiedział, że w końcu sobie przypomni. Miał pewność, że gdy to się stanie odkryje, kto tak bezlitośnie zamordował jego brata...
&&&
Federico złapał Violettę w pasie i obkręcił wokół własnej osi. Dziewczyna wciąż się śmiała. Gdy on postawił ją na ziemi, ona wbiła się w jego usta. Byli w sobie bezgranicznie zakochani.
Kiedy po dłuższej chwili odsunęli się od siebie, Fede poczuł na sobie wzrok przechodni. Patrzyli na niego jak na wariata. On jednak starał się nie zwracać na to uwagi. W końcu był tylko szczęśliwy, razem ze swoją dziewczyną.
Wziął Violettę za rękę i poszli razem do jego domu. Usiedli przy ich oknie. On włączył radio, gdzie akurat leciała wolna piosenka.
- Zatańczysz?- zapytał wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
Violetta uśmiechnęła się. Złapała dłoń chłopaka i razem z nim zaczęła poruszać się w rytm wolnej melodii.
- Co byś zrobiła, gdybym ci się oświadczył?- niespodziewanie szepnął do ucha dziewczyny.
- To byłby najpiękniejszy dzień w moim życiu...
Federico klęknął i wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko.
- Violetto Castillo, czy zostaniesz moją żoną?
&&&
Zasnęła przytulona do niego na kanapie. On gładził jej włosy. Myślał o wspaniałym uczuciu, którym się darzą.
Miłość. Federico nie potrafił podać dokładnej definicji tego słowa, gdyż owa nie istnieje.
Wiedział jednak, co czuje widząc Violettę. Uśmiech wtedy sam pojawiał się na jego twarzy. Czuł takie ciepło, które przeszywało całe jego ciało. Często brakowało mu mowy, gdy ją widział. Gdyby miał wybrać, pomiędzy uratowaniem swojego życia, a jej, by się nie zastanawiał. Bez namysłu ratowałby Violettę.
Rozmyślania Federico przerwał dźwięk telefonu. Chłopak ostrożnie wstał. Nie chciał obudzić dziewczyny, gdyż ta tak słodko wyglądała podczas snu.
- Słucham. Kto mówi?
- Fede? To ja, Marco...
&&&
Marco i Francesca przywitali się z Federico, po czym poszli do salonu. Wszyscy usiedli na kanapie obok Violetty.
- Chcielibyśmy wam coś ogłosić. Ja i Violetta pobierzemy się- powiedział Federico wskazując na swoją wybrankę.
Marco i Fran wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Zdziwiła ich wiadomość przyjaciela.
- Violetta?- zapytał Marco.
- Tak. Powiedz im kochanie- zwrócił się do swojej narzeczonej, ale ona nic nie odpowiedziała.
Francesca złapała Marco nerwowo za dłoń.
On zwariował? Pomyślała Włoszka.
- Fede- zaczęła. - Violetta nie żyje od roku- dodała po chwili, z trudem wymawiając każde słowo. Pamiętała, że dziewczyna była jej przyjaciółką.
Federico spojrzał na Francescę nie rozumiejąc sensu jej słów.
- Co ty mówisz? Przecież ona tu...
Włoch ponownie spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Violetta. Teraz jej nie było. Brunetka tak jakby zapadła się pod ziemię.
- Nie żyje?- zapytał, a Marco skinął głową przestraszony.
Krew. Krew wypływała z ciała Leona i Violetty. W koszuli chłopaka było widać ślad po kuli. U dziewczyny przeszła ona na wylot. Leon ostatkiem sił poprosił mnie jeszcze o pomoc.
- Fede pomoż. Proszę- wyszeptał i po chwili skonał.
Ja patrzyłem na nich wściekły. Widziałem ich wcześniej. Całowali się. Ona mnie zdradziła, z własnym bratem.
- Zdrada jest zdradą, nawet kiedy jest jednorazowa- powiedziałem chowając broń.

- To ja- powiedział patrząc na przerażonych Fran i Marco. - To ja ich zabiłem...

piątek, 6 grudnia 2013

"życie to nie bajka" ~wikra;*


Czwartek wieczór

Wiecie co to za uczucie, gdy nikt cię nie chce? Gdy wszyscy twoi znajomi to same słodkie parki, a ty jesteś sama? Ja wiem. To najgorsze uczucie, jakie może istnieć. Być nie kochaną. Nigdy nie miałam chłopaka. Ludzie uważają, że jestem brzydka i dziwna. Do dzisiejszego dnia pamiętam, jak chłopak w którym byłam zakochana uznał, że jestem żałosna. To było straszne. Momentalnie się odkochałam, ale i tak bolało.
Nienawidzę, jak ktoś żali mi się, że nikt go nie kocha, że życie jest bez sensu. Tak jak ostatnio. Rozmawiałam z Violettą, która opowiadała mi, że już nie wierzy w miłość. Wszystko dlatego, iż nie wie czy wybrać Leona czy Diego. Prawdę mówiąc chciałabym mieć jej problemy. Ją przynajmniej ktoś kocha, nie to co mnie.
Albo Francesca. Cięła się, bo Marco musiał się zająć chorą siostrą, więc nie ma dla niej czasu. Nie rozumiem ich. Mnie nikt nie kocha i nie rozpowiadam tego wszystkim na około i się nie tnę.
Życie to nie bajka. Nigdy nie będę szczęśliwa...
______________
W drodze do szkoły
Zapowiadał się zwykły, szary dzień. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę szkoły. Kilkadziesiąt metrów przede mną zobaczyłam Ludmilę i Federico. Nawet ona ma chłopaka, choć jest dla wszystkich wredna. Co on w niej widzi? Fakt, jest ładna, ale nie tylko wygląd się powinien liczyć. Na przykład Leon, który jest przystojny, ale to straszny sztywniak.
______________
Piątek
Kolejny nudny dzień. Stałam sama na korytarzu, podczas gdy wszyscy rozmawiali ze swoimi połówkami. W przypadku Violetty to był Diego, gdyż Leon jest chory.
Ja nie mam nikogo. Z utęsknieniem spojrzałam na Maxiego. Tak bardzo bym teraz chciała z nim być. Nie kocham go, ale kiedyś się pytał, czy będę jego dziewczyną. To była jedyna taka propozycja w moim życiu. Niestety, odmówiłam. Myślałam wtedy, że Broadway coś do mnie czuje i wolałam być wolna, na wypadek gdyby brazylijczyk zechciałby być ze mną. Jak zawsze się pomyliłam. Broadway był zakochany w Natalii.
Zazdrość powoli zżerała mnie od środka. Dlaczego tylko ja jestem sama?
- Camila!- szturchnęła mnie w ramie Naty.
Spojrzałam ze sztucznym uśmiechem na "przyjaciółkę". Nie przepadałam za Natalią, ale wolałam sobie nie robić wrogów.
Dziewczyna się nie uśmiechała, co mnie trochę... przestraszyło? Natalia zawsze jest uśmiechnięta.
- Wiem co kombinujesz- wysyczała.
Spojrzałam zdziwiona na hiszpankę. Nie miałam pojęcia, o czym mówi. Spojrzałam na Maxiego, myśląc, że on wie, o co jej chodzi. W końcu to jej chłopak.
- Znowu to robisz!- krzyknęła- Maxi do ciebie nie wróci.
Zadziwiające, jak bardzo Natalia się zmieniła. Kiedyś była taką szarą myszką, która by się bała do kogokolwiek odezwać, a teraz... Teraz dźga mnie paznokciem, przy każdym słowie. Zupełnie jak Ludmila.
- Dobra, rozumiem. Zostawię Maxiego.
- Mam nadzieję- mruknęła, po czym odeszła do swojego chłopaka.
________________
Piątek przerwa
Nienawidzę Jackie. Jak ona mogła wpaść na tak beznadziejny pomysł? Mianowicie wymyśliła, że w nowej choreografi będziemy tańczyć w dobranych przez nas parach. Maxi jest z Naty, Violetta z Diego (Leona nie będzie do końca semestru), Francesca z Marco, a Federico z Ludmilą. Jedyne osoby, które zostały, to ja i Andres, ale on próbuje załatwić sobie zwolnienie. Nie wiem czy wspominałam, ale nawet Andres ma dziewczynę. ŁADNĄ DZIEWCZYNĘ. Nie taką jakąś spod mostu, ale bogatą, ładną, zabawną i miłą dziewczynę! Jest nawet zdrowa umysłowo. Nie rozumiem, co ona widzi w Andresie...
______________
Lekcja Jackie Piątek
Nie udało mu się dostać zwolnienia, ale nikt się nie zdziwił, bo ten idiota powiedział, że ma złamany łokieć. Gdy Jackie kazała mu pokazać, co mu się stało z tym łokciem, to on zaczął udawać, że mdleje. Gdy już leżał na ziemi, wyjął z torby ketchup i polał nim sobie głowę. Później zaczął krzyczeć, że trzeba go zabrać na pogotowie. Z kim ja jestem w klasie?!
________________
Piątek
Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek się zakocham. I to jeszcze w kimś takim. Zawsze uwielbiałam być zakochana. Każde spojrzenie, którym obdarowywała mnie osoba, do której coś czuję, traktowałam jak najpiękniejszą rzecz na świecie. Możliwe, że to był błąd. Przecież ludzie patrzą na siebie, nie tylko wtedy, gdy są w sobie zakochani. Tylko, że mi miłość zawsze zamykała oczy. Myślałam, że ludzie mnie kochają, a tak na prawdę byłam dla nich niczym.
Dlaczego się zakochałam? Dlaczego w kimś, kto ma dziewczynę? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Może w końcu wyjawię, w kim się zakochałam. Nie. Nie zrobię tego. Ja go wcale nie... eee... Kocham. Tak ja go kocham. Nie! Nie kocham!
Ogarnij się. Niedługo zwariujesz. Gadam sama ze sobą. Ja już zwariowałam. To przez Federico. Tak. To przez niego. Ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Nie dziwię im się. Idę po chodniku i gadam sama ze sobą. To jest nienormalne. Ja jestem nienormalna.
______________
Sobota 16:43
Weekend. Nienawidzę weekendów. Zawsze wtedy siedzę sama w domu i czuję się taka zdołowana. Często patrzę przez okno i widzę wszystkich moich znajomych. Oczywiście w weekendy już mnie nie znają. Zapominają o moim istnieniu.
Tak było też tego dnia. Siedziałam na parapecie i obserwowałam ludzi za oknem. Gdy zobaczyłam GO z Ludmilą, byłam wściekła. Na kogo? Jak zwykle na siebie. To moja wina, że się zakochałam w kimś, kto ma swoją drugą połówkę. Gdyby nawet udało by mi się z nim być, to Ludmila by się zemściła.
Miałam dość. Wyszłam z domu. Bez nikogo, taka forever alone. Poszłam do lasu. Po godzinie bezsensownego chodzenia, zmęczona usiadłam na stercie liści i zaczęłam płakać.
- Wszystko dobrze?- zapytał ktoś o znajomym mi głosie.
- Nikt mnie nie kocha- powiedziałam, sama nie wiedząc dlaczego.
- Jesteś piękna, znajdziesz kogoś.
- Nie widzisz mojej twarzy.
- Wiem kim jesteś.
Starłam łzy z policzków i ponownie się zamyśliłam. Skąd on mnie może znać? Dlaczego uważa, że jestem piękna? Przecież nikt mnie nie kocha, nie lubi. Dlaczego życie jest takie bez sensu?
Po dłuższym czasie przypomniałam sobie o tajemniczym chłopaku ze znajomym mi głosem. Podniosłam głowę, ale go nigdzie nie było. Rozejrzałam się, ale ujrzałam tylko drzewa. Wciąż myślałam o nieznajomym. Kim on mógł być?
______________
Poniedziałek 07:56
Będąc w Studio witałam się ze wszystkimi, by tylko usłyszeć ich głosy. Muszę znaleźć tego chłopaka z lasu! Ten jego głos... Na pewno jest dobrze zbudowany, przystojny, idealny...
______________
Wieczorem
Po zajęciach usiadłam na ławce w parku i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dlaczego. Widok tych wszystkich szczęśliwych par, mnie po prostu dobijał.
W pewnym momencie poczułam znajomy zapach, głos...
Andres. To był Andres...
______________
-Mamo! Tata przyjechał!- krzyknęła z dołu Caroline.
Odłożyłam pamiętnik do szafki i zeszłam do salonu. W drzwiach zobaczyłam mojego męża. Andres pocałował mnie w policzek i wziął na ręce siedmioletnią Caroline.
Uśmiechnęłam się. Jednak życie to bajka...



___________________________

Camila i Andres załatwieni xd Następna Fedeletta. Mam już pomysł, więc możecie się spodziewać następnego one shota szybciej :)

wtorek, 19 listopada 2013

Woda ~wikra;*

Poszła razem z mamą na plażę. Jak zawsze przez cały czas wpatrywała się w morze. Uwielbiała wodę. Razem z mamą siedziała na piasku i nic nie mówiąc patrzyły, jak fale uderzały o brzeg. Obydwie to uwielbiały. Morze było miejscem, gdzie mogły być szczęśliwe...


~~~
Śmierć była dla niej najlepszym rozwiązaniem. Wiele razy chciała pod osłoną nocy wyjść z domu przez okno, pójść na klif i zrzucić się w wodę. Coś jednak nie pozwalało jej tego zrobić. Wciąż miała nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. Codziennie więc, patrząc przez okno na morze, powtarzała sobie, że jutro będzie lepiej. Niestety, było coraz gorzej. Francesca zamknęła się w sobie. Traciła przyjaciół. Nie miała wsparcia u ojca. Kłóciła się z nim o wszystko. On uważał, że to przez nią matka skoczyła z klifu.
Minął rok i wszystko, oprócz chęci popełnienia samobójstwa, odeszło. Nie miała żadnych przyjaciół, a ojciec z nią nie rozmawiał. Nadzieja na lepsze jutro również powoli odchodziła.
Wieczorem poszła do Studio na występ jej dawnej przyjaciółki. Uwielbiała słuchać jak ona śpiewa.
Francesca usiadła w ostatnim rzędzie. Przedstawienie się zaczęło. Opowiadało ono o historii dziewczyny, która wszystko traci, po tym jak zostawił ją ukochany. Później dziewczyna spotyka na ulicy innego chłopaka, który jej pomaga. Ona się w nim zakochuje z wzajemnością i wszyscy są szczęśliwi.
Jakie to sztuczne- pomyślała Francesca.
Po spektaklu wyszła z budynku. Jak zwykle dręczyła ją myśl o samobójstwie. Zamyślona wpadła na chłopaka, który grał w przedstawieniu. On uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny. Ona utonęła w jego oczach.
- Mam na imię Marco...
~~~
Spędzali razem każdą wolną chwilę. Chodzili na długie spacery przy brzegu morza. On nie mógł zrozumieć jej fascynacji morzem. Ona zawsze tłumaczyła, że woda przypomina jej mamę.
Każdego dnia siadali na piasku przytuleni do siebie i patrzyli w błękit morza. Francesca powoli zapominała o tym, by odebrać sobie życie. Była szczęśliwa. Marco był dla niej wyjątkowy. To dla niego chciała żyć.
Pewnego dnia, gdy razem przyszli na plażę, on złapał jej dłoń i oznajmił, że musi się o coś spytać. Klęknął i wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie?
~~~
Spojrzała w lustro i dokonała ostatnich poprawek makijażu. Chciała wyglądać pięknie, w końcu to jej ślub. Do jej pokoju weszła siostra Marco.
- Gotowa?- spytała.
Francesca uśmiechnęła się.
- Gotowa.
~~~
Co czuje osoba, której świat się zawalił? Francesca czuła wielką pustkę. Chciała, by to się jak najszybciej skończyło. W głowie wciąż miała jego słowa. Łzy ciekły po jej policzkach strumieniami. Wiedziała dobrze gdzie biegnie, choć nic nie widziała. Drogę znała na pamięć.
"Nie, przepraszam Fran, ale cię nie kocham".
Zatrzymała się na klifie. Serce biło jej jak szalone. Odwróciła się, by sprawdzić, czy ktoś jej nie goni, czy coś dla kogoś znaczy. Nie zdziwiła się, gdy za nią nikogo nie było. Spojrzała na niespokojne morze. Czuła, że woda ją woła. Powoli zamknęła oczy i zrobiła krok do przodu.



~~~
- Idziesz do wody?
Mama Francesci skinęła głową. Mała Francesca spojrzała na nią swoimi wielkimi, ciemnymi oczami.
- Kiedy wrócisz mamo?
- Ja już nie wrócę, ale się jeszcze spotkamy. Pamiętaj, że jak będziesz miała jakiś problem, słuchaj się wody...




~~~~~~~~
Następny Camila i Andres :)

sobota, 2 listopada 2013

Biała róża ~wikra;*

Natalia szła ulicami Buenos Aires. Krople deszczu uderzały w ulicę, jedna po drugiej.
"Weszłam niepewnie do szkoły. Żadna para oczu nie zwróciła się w moją stronę, co mnie wcale nie zdziwiło. Weszłam do sali, gdzie miały się odbyć moje pierwsze zajęcia w Studio 21. Usiadłam na krześle pod ścianą. Po chwili do klasy weszła grupka uczniów. Wśród nich był chłopak w kolorowej czapce. Uśmiechnął się do mnie, przez co moje policzki delikatnie się zarumieniły."
Przechodziła obok białej ławki w parku. Zatrzymała się, by na niej usiąść. Dokładnie w tym samym miejscu...
"Siedziałam na białej ławce w parku niedaleko szkoły, czekając na moją mamę, z którą miałam wracać do domu. Myślałam o dzisiejszym dniu w nowej szkole. Poznałam wtedy moje przyjaciółki- Violettę, Fran, Cami i Ludmilę.
Obok mnie usiadł Maxi. Przedstawił mi się, a ja jemu. Podczas naszej rozmowy on ciągle się uśmiechał. Powoli się w nim zakochiwałam. Nie wiedziałam dlaczego. Tak już musiało być. Przeklinałam się wtedy w duchu, gdyż myślałam, że on nic do mnie nie poczuje i będę cierpieć. Zresztą, było w tym trochę racji."
Naty wstała z ławki i poszła dalej. Była już przemoczona, ale wiedziała, że nie może zawrócić do domu. Szła dalej. Minęła Studio 21. Miejsce, gdzie działo się najwięcej, a teraz stało puste. Po krótkim namyśle weszła do szkoły. Szła pustym korytarzem w stronę sali Beto. W głowie słyszała melodię z tamtego dnia...
"Pablo dobrał mnie i Maxiego w parę do zadania. Mieliśmy próbę w sali z instrumentami. Maxi grał na keyboardzie, a ja cicho śpiewałam. Nie chciałam, by chłopak usłyszał mój głos. W pewnym momencie on odszedł od instrumentu. Podszedł do mnie i powiedział, że śpiewam za cicho. Chciał usłyszeć mój głos. Po chwili ponownie zaczął grać. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się zachęcająco. Z moich ust wydobyły się słowa piosenki 'te creo'. Widziałam, że Maxi patrzył na mnie zachwycony. Podeszłam wtedy bliżej niego. Patrzyłam mu prosto w oczy. On uśmiechał się, co sprawiało, że moje kolana się uginały. Gdy piosenka się skończyła wciąż patrzyliśmy sobie w oczy. 'Masz piękny głos' powiedział, na co ja zaprzeczyłam. On zaśmiał się i złapał moją dłoń. 'Jesteś wspaniała'"
Natalia uśmiechnęła się i wyszła z dawnej sali muzycznej. Zatrzymała się przy szafkach, które wciąż stały w nienaruszonym stanie. Z torebki wyjęła mały kluczyk z doczepionym bryloczkiem w kształcie serca, który dostała kiedyś od Maxiego. Otworzyła swoją dawną szafkę, gdzie wisiało jeszcze parę zdjęć. Wzięła do ręki jedno z nich, na którym wraz z Maxim śpiewała. Zrobiła je Francesca...
"Maxi zaczął grać dobrze znaną mi melodię. Spojrzałam na niego, a potem na osoby pod sceną. Byłam przerażona moim pierwszym występem. Nie potrafiłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Maxi podszedł do mnie i złapał za ramiona. 'Dasz radę' powiedział patrząc wprost w moje oczy. Skinęłam głową, na co on się uśmiechnął. Ponownie podszedł do instrumentu i zaczął grać. Otworzyłam usta i zaśpiewałam pierwszy wers piosenki. Spojrzałam na chłopaka, a on uśmiechnął się promiennie. Gdy piosenka się skończyła podszedł do mnie i pocałował."
Natalia uśmiechnęła się do siebie. Szybkim krokiem weszła do sali ze sceną. Zobaczyła tam siebie i Maxiego podczas pocałunku. Zamknęła na chwilę oczy.
"- Natalia!- zawołał chłopak biegnąc za mną.
Odwróciłam się do niego i pomachałam mu przed nosem jego czapką. Wybiegłam z sali i popędziłam w stronę wyjścia ze szkoły. Nim przekroczyłam próg budynku chłopak mnie złapał w pasie i przyciągnął do siebie. Włożyłam mu czapkę na głowę, podczas gdy on muskał moje usta."
Wyszła ze szkoły. Skręciła parę razy. Wiedziała, że ma coraz mniej czasu...
"Szliśmy tą drogą w piękny słoneczny dzień. Trzymaliśmy się za ręce. Byliśmy szczęśliwi. Co pewien czas się odwracałam. Mówiłam mu, że wydaje mi się, że ktoś za nami idzie. On uważał, że mi się wydaje. Szliśmy dalej. On żartował, a ja uśmiechałam się bez przerwy. "
- Białą róże poproszę- powiedziała wpadając do kwiaciarni.
Sprzedawczyni spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Na szczęście było jeszcze siedem minut do zamknięcia.
"Maxi wyszedł z kwiaciarni i wręczył mi białą różę. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Za jego plecami zauważyłam mężczyznę. Wyglądał normalnie, ale każdy wie, że nie ocenia się książki po okładce. Ten mężczyzna zakończył moje szczęście. Podczas gdy wąchałam kwiat, on wbił nóż w serce Maxiego, następnie w udo, brzuch i plecy. Nic nie mogłam zrobić. Róża wypadła mi z dłoni. Ktoś mnie odciągnął do tyłu. Krzyczałam, płakałam. Jakaś kobieta zadzwoniła na policję i pogotowie. Mężczyzna z nożem odbiegł, a ja kleknęłam przy Maxim. Leżał na ziemi cały w krwi. W jego oczach nie było już tego blasku. Chłopak wyszeptał moje imię, po czym zamknął powieki. Wołałam, by został, mówiłam, że go kocham, ale to nic nie dawało. Położyłam wtedy głowę na jego klatce piersiowej. Po paru minutach ktoś mnie podniósł. Gdy mój ukochany znikał w czarnym worku, podniosłam białą różę poplamioną krwią. Przycisnęłam ją wtedy do serca."
Natalia usiadła na ławeczce obok grobu chłopaka. Dziewczyna, a już raczej dojrzała kobieta uśmiechnęła się. Jej oczy się zaszkliły. Na płycie nagrobnej położyła biały kwiat.
- Nie było mnie tu siedemdziesiąt lat- szepnęła- tęskniłam.
Przełknęła parę łez.
- Zdaje mi się, jakbyśmy się wczoraj poznali. Pamiętam, jak się do mnie pierwszy raz uśmiechnąłeś. Pamiętam wszystko. Kocham cię Maxi.
Potok łez, który wypływał z jej oczu nie pozwolił jej powiedzieć nic więcej. Wyobraziła sobie twarz Maxiego. Tak bardzo chciała go teraz zobaczyć. Ostatni raz się uśmiechnęła i zamknęła oczy, by już ich nigdy więcej nie otworzyć...

"Nie wyjeżdżaj!" ~wikra;*


- Przecież nie mogę tak po prostu iść do niego i po­wie­dzieć mu, że go kocham!
- Dlacze­go?
- Bo wyjdę na idiotkę i głupią!
- Ty już jes­teś głupia, bo się w nim zakochałaś!
Violetta spojrzała smutna na Fran. Dziewczyna miała rację. Jest głupia, bo zakochała się w kimś, u kogo nie ma szans.
Łzy powoli poleciały po jej policzkach. Przyjaciółka ją przytuliła.
- Będzie dobrze- szepnęła jej do ucha.
»«
Na lekcji Pablo, Violetta bez przerwy patrzyła się na ukochanego. Nie mogła przestać. Jego sylwetka, ruchy, on cały ją przyciągał. Był dla niej zagadką, którą koniecznie chciała odkryć. Intrygował ją. Niestety, nie wszyscy są odważni. Ona nie potrafiła mu powiedzieć, co do niego czuje. Bała się, że ją wyśmieje.
»«
Po zajęciach Pablo ją zatrzymał.
Byli sami w sali, przez co dziewczynie biło szybciej serce.
Mężczyzna coś do niej mówił, ale ona nic nie rozumiała. Przy nim nie mogła się skupić.
- Zgadzasz się?- spytał dotykając jej ramienia.
Dziewczyna spojrzała na dłoń mężczyzny. Momentalnie się uśmiechnęła.
- Zagrasz główną rolę?- spytał Pablo patrząc na nią trochę rozbawiony.
- Oczywiście- odpowiedziała dziewczyna.
»«
Następnego dnia Violetta poszła wraz z całą grupą na próbę do przedstawienia. Bała się, że coś zrobi źle, choć to tylko próby.
Gdy wchodziła na scenę, wyobrażała sobie, jak wszyscy się z niej śmieją.
Wzięła głęboki wdech, a z jej ust popłynął potok słów, składających się w piękną piosenkę. Śpiewała dla Pablo, o tym, co do niego czuje. Chciała, by mężczyzna zrozumiał, że ta piosenka jest kierowana właśnie do niego.
Mężczyzna zorientował się, że dziewczyna patrzy na niego i śpiewa prosto z serca. Poczuł coś dziwnego. Gdy skończyła śpiewać, nie wiedział co ma zrobić więc ogłosił koniec zajęć. Wszyscy prócz Violetty wyszli.
- To było na prawdę piękne Violu- powiedział patrząc jej prosto w oczy, jakby chciał przeniknąć jej duszę i poznać najskrytsze myśli dziewczyny.
- Dziękuję- odpowiedziała.
Ich serca biły szybciej niż normalnie. Z każdym uderzeniem o klatkę piersiową bali się bardziej. Nie wiedzieli co zrobić, powiedzieć. Ona przymknęła powieki. Zastanawiała się nad tym, co ma powiedzieć mężczyźnie. Mogłaby tak po prostu wyjść z sali, ale tego nie chciała.
Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię. Coś zaczęło ją łaskotać po ręce, więc podniosła wzrok.
Krzyk Violetty dało się słychać w całej szkole. Dziewczyna zobaczyła na ziemi pająka.
On wziął ją na ręce. Stopą zgniótł owada, którego ona wcześniej zrzuciła z siebie. Violetta wtuliła się w mężczyznę, spoglądając na jego wargi. Zapragnęła jego ust. Chciała się przekonać, czy on, tak jak mówiła  Angie, na prawdę świetnie całuje. Pablo zobaczył, że dziewczyna przygląda się jego wargom, więc postanowił coś z tym zrobić. Szybko złączył ich usta w pocałunku. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Pogrążeni w nim, nie zauważyli jak ktoś wszedł do sali. Mężczyzna postawił dziewczynę, wciąż ją całując. Jego dłonie powędrowały na jej pośladki.
Osoba będąca z nimi w sali odchrząknęła. Pablo i Violetta momentalnie się od siebie odsunęli. Zobaczyli Antonio. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
- Dzwonili- powiedział tajemniczo Antonio.
- I co?- spytał Pablo.
- Za tydzień wyjeżdżasz.
Violetta spojrzała na Pablo wystraszona. Nie chciała trafić mężczyzny, akurat teraz, gdy ją pocałował. On tylko rzucił jej smutne spojrzenie, mówiące, że nic z tym nie zrobi.
Biegła. Violetta biegła przed siebie szukając miejsca, gdzie mogłaby się spokojnie wypłakać...
«Tydzień później»
Przez cały tydzień Violetta unikała Pablo. Nie chciała za nim tęsknić, a on zrobiłby zapewne coś takiego, że by tęskniła.
Violetta szła korytarzem rozglądając się na boki. Nie chciała spotkać mężczyzny, który miał dzisiaj wyjechać. Dziewczyna nie wiedziała na ile. Nie rozmawiała o tym z mężczyzną. Ze szkolnych plotek wiedziała tylko, że nie będzie go bardzo długo.
Violetta wpadła na kogoś. Przeprosiła i nie patrząc, kto to był, ruszyła dalej.
- Violetta!
Dziewczyna stanęła w miejscu. Głos osoby, która ją zawołała nie pozwolił jej się ruszyć. Zamknęła oczy, nie chcąc patrzeć na mężczyznę.
Pablo podszedł do niej. Złapał jej dłoń i szepnął coś dziewczynie do ucha. Potem wyszedł ze Studio zostawiając ją samotnie na korytarzu.
Violetta spojrzała na swoją dłoń. Była w niej mała karteczka z miejscem i godziną spotkania.
«»
Dziewczyna przyszła na spotkanie. Nie wiedziała po co. Równie dobrze mogła zostać w domu.
W oddali zobaczyła mężczyznę. Uśmiechał się do niej. Pewnie chciał przez to pokazać jej, że wszystko będzie dobrze. W dziewczynie pojawił się cień nadziei. Podeszła do mężczyzny. On chciał coś powiedzieć, ale ona rzuciła mu się na szyję.
- Nie wyjeżdżaj!
Pablo odsunął ją od siebie z bólem w sercu.
- Wrócę, gdy ta róża zwiędnie- powiedział wręczając jej czerwony kwiat.
Gdy mężczyzna odchodził, ona nachyliła się, by powąchać róże. Ku jej zdziwieniu kwiat nie pachniał, był sztuczny...
»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«
Takie tam info: Tego One shota wysłałam na konkurs tutaj.
Następne one shoty będą już wg kolejności :)