Walizki czekały w salonie. Leon razem z Marco, zanieśli je do samochodu. Violetta przytuliła mnie. Od rana nie widziałam Federica. Ludmiła! Federico dla ciebie nie istnieje! Wypiłam do końca kawę, dojadłam naleśnika i ruszyliśmy na lotnisko. Moja duża limuzyna pomieściła nas wszystkich. Camila usiadła obok mnie. Dojechaliśmy na lotnisko. Federico nie przyjechał. Zapomniał... Walizki zapakowano. Stałam żegnając się z przyjaciółmi.
-Obiecaj, że nas odwiedzisz.- odparła Fran ze łzami w oczach.
-Obiecuję.- powiedziałam. Trudno mi było stąd wyjeżdżać. Fede mówił, że mnie kocha, a teraz co? Nie przyjechał się pożegnać. Może to moja wina? Nie! Weszłam do samolotu. Wszyscy mi machali. Czułam, że czegoś zapomniałam. Usiadłam wygodnie i czekałam na start, machając przyjaciołom.
Tymczasem...
Wybiegłem z restauracji, najszybciej jak mogłem. Pojechałem prosto na lotnisko. Dojechałem w 10 minut. Spotkałem tam wszystkich znajomych oprócz pięknej blondynki, którą kochałem całym sercem.
-Spóźniłeś się.- dobiegł mnie jakiś szept. Głos Ludmiły słyszałem w głowie.
-Uwaga! Samolot lecący z Buenos Aires do Nowego Jorku, właśnie wystartował!- kiedy to usłyszałem, chciałem wbiec do tego samolotu, póki jeszcze był na pasie, jednak patrzyłem tylko jak wzbija się w powietrze. Znowu usłyszałem piosenkę. Popełniłem błąd. Chciałbym go naprawić. Poczułem jak ktoś dotknął mojego ramienia. Pewnie Flora znowu się czegoś czepia. Odwróciłem się. Blond piękność, stała przede mną.
-Nie mogłam wyjechać bez ciebie.- powiedziała. Uśmiechnęliśmy się i spojrzeliśmy sobie w oczy. Złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Oboje wróciliśmy do spokojnego i ciepłego miasteczka, Buenos Aires. Wynajęliśmy mieszkanie. Blondynka sprowadziła swoje rzeczy.
Kilka lat później...
Ludmiła zaszła w ciąże. Federico nie zostawił jej. Czekali na małego bobo, gdy wrócił on...
Happy End! Jak ma się nazywać mały? Może najpierw powinnam spytać, jakiej ma być płci? :)
super <333
OdpowiedzUsuńczekam na next ;***
dziewczynka ma być, a nazywać Nessi *.*