Jęknęłam. Uderzył dokładnie w to samo miejsce, co wczoraj. Ból przeszedł przez moje ciało. Kolejny cios. Tym razem w głowę.
- Proszę, przestań- szepnęłam skulona w kącie, chroniąc się przed nim.
Kopnął mnie w brzuch i odszedł parę kroków. Pomyślałam, że jestem bezpieczna, więc podniosłam głowę.
- Następnym razem będziesz pamiętała, by posolić zupę.
Odszedł. Wstałam i drżącą ręką otworzyłam szafkę. Wyjęłam zmiotkę i szufelkę. Zamiatając szkło z rozbitej szklanki myślałam o moim życiu.
Jestem żoną potwora. Bije mnie, krzyczy, gwałci... Zostawiłam dla niego przyjaciół, rodzinę, a on po ślubie się zmienił. Nie jest już taki czuły i kochany jak dawniej.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Szybko wyrzuciłam odłamki szkła do kosza i podbiegłam do okna. Mój mąż odjechał gdzieś samochodem. Poszłam do łazienki i obmyłam rany. Wyglądałam strasznie. Moje ciało było posiniaczone i podrapane. Gdy wychodziłam na zakupy przykrywałam się długimi ubraniami. Rzadko wychodziłam z domu. Najbliższy sklep był pięć kilometrów od domu. Mieszkaliśmy na odludziu. Nasz syn chodził do szkoły osiem kilometrów stąd. ON czasami go podwoził, ale zazwyczaj mały musiał iść pieszo. Nie mogłam go pilnować. Nigdy nie wiedziałam, czy mój synek wróci do domu.
Przebrałam się w ubrania, na których nie było świeżych śladów krwi i zaczęłam sprzątać. ON, gdy wraca lubi mieć pożądek. Gdy jest brudno, bije mnie.
Usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Do domu wszedł mały Leon. Pocałował mnie w policzek.
- Tatuś znów cię bił?- spytał smutnym głosem widząc nową ranę na czole.
- Nie. Dzisiaj nie- skłamałam.
Dałam Leosiowi obiad i wróciłam do sprzątania.
-,-
Gdy Leon zasnął poszłam do salonu. Otworzyłam okno i wystawiłam przez nie głowę. Potrzebowałam świeżego powietrza. Byłam wykończona. Gdy zobaczyłam światła samochodu szybko zamknęłam okno i zagotowałam wodę na kawę. ON wszedł do domu trzaskając drzwiami. Podałam mu gorącą kawę. ON tylko spojrzał na mnie krytycznie i zaczął pić gorący napój.
Poszłam wtedy do naszej sypialni.
Ściany pomieszczenia były beżowe. Na środku pokoju stało jednoosobowe łóżko. Pod ścianą leżał materac przeznaczony dla mnie. Gdy miał na to ochotę, pozwalał mi być na łóżku, ale po musiałam wracać na materac.
Otworzyłam starą, masywną szafę i wyjęłam z niej koszulę nocną i poszłam się przebrać.
-,-
O świcie wstałam obolała z materaca. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Chwilę później przyszedł mój synek.
- Mamo, źle się czuję- powiedział ochrypiałym głosem.
Przeraziłam się. Gdy Leon był kiedyś chory, to i tak ON kazał mu iść do szkoły. Jechał na małym autem, by się upewnić, że na pewno dojdzie do szkoły. To było straszne. Leon potem opowiadał, że nauczycielka dzwoniła do jego taty, ale on nie przyjechał. Do mnie nie dzwoniła, gdyż ON zabrał mi telefon. Bał się, że się z kimś skontaktuję.
Do pokoju wszedł ON. Bez słowa zaczął jeść przygotowane przeze mnie śniadanie. Wymieniłam z synkiem porozumiewawcze spojrzenia. Leon wycofał się do pokoju.
- On jeszcze nie w szkole?- spytał ON wskazując na Leona.
- Jest chory, zostaje w domu- powiedziałam.
ON wstał i podszedł do mnie.
- Pójdzie do szkoły, czy tego chcesz czy nie- syknął.
- Nie- powiedziałam.
Pierwszy raz się mu postawiłam. To wspaniałe uczucie, ale wiedziałam, że spotka mnie za to kara...
-,-
Otworzyłam lekko prawe oko, które mnie nie bolało. Widziałam jak ON trzymając Leona za koszulkę ciągnął go w stronę wyjścia. Mały mnie wolał, ale nie miałam sił, by wstać. Podniosłam tylko delikatnie dłoń, która zaraz potem opadła na zimną podłogę.
-,-
Po około dwóch godzinach udało mi się wstać. ON jeszcze nie wrócił. Usiadłam na krześle i spojrzałam na kałużę krwi na ziemi.
Muszę coś z tym zrobić, pomyślałam, nie możemy tak żyć...
-,-
Leon wrócił do szkoły. Kaszlał i był cały blady. Zaraz za nim wszedł ON.
Zjadł obiad, a potem wyszedł z kuchni.
Usiadłam obok Leonka leżącego na kanapie. Pogłaskałam go po głowie.
-,-
Usłyszałam jak ON wychodzi z domu. Drzwi się zatrzasnęły, ale nie usłyszałam, by zamknął dom. Podeszłam, najciszej jak potrafiłam, do okna. Odjechał. Z bijącym sercem pociągnęłam za klamkę. Może to dziś uda nam się uciec?
Drzwi się otworzyły. Szybko pobiegłam do Leona śpiącego w salonie. Wzięłam go na ręce i wyszłam z domu.
Co pewien czas się odwracałam. Zdawało mi się, że ON idzie za nami. Bałam się o siebie i swojego synka. Nie chciałam tak żyć.
-,-
Wraz z synkiem na rękach doszłam do jakiejś wsi. We wszystkich domach były zgaszone światła, prócz jednego. Zapukałam delikatnie do drzwi tego domu. Po chwili otworzył je mężczyzna o ciemnych włosach i oczach.
- W czym mogę pomóc?- spytał ciepłym głosem.
-,-
Dziesięć lat później
- Obiad- krzyknęłam.
Do jadalni wszedł szesnastoletni Leon, sześcioletnia Francesca i mój nowy mąż.
Mężczyzna pocałował mnie w policzek i zasiadł z nami do stołu.
- Jutro przyjeżdża twój tata- poinformował mnie Tomas.
- A któly?- spytała Francesca.
- Mam tylko jednego tatę, Germana- odpowiedziałam z uśmiechem.
Podczas obiadu myślałam o moim życiu. Mężczyzna, który mi pomógł dziesięć lat temu to Tomas, mój teraźniejszy mąż. Francesca to nasza córka. Leon jest już starszy i świetnie dogaduje się z ojczymem. Tworzymy wspaniałą rodzinę, a mojego byłego męża nie widziałam od rozprawy rozwodowej.
Można powiedzieć, że los się w końcu do mnie uśmiechnął.
One shot o Tomaletcie specjalnie dla Pycia;* jest w nim mało Tomasa, ale nie miałam weny na coś o nim :)
Specjalnie nie podawałam imienia pierwszego męża Violetty, by kogoś nie obrazić. Np. gdyby to był Braco, to fanki Braco by się obraziły.
Następny będzie o Pabletcie ;)
- Proszę, przestań- szepnęłam skulona w kącie, chroniąc się przed nim.
Kopnął mnie w brzuch i odszedł parę kroków. Pomyślałam, że jestem bezpieczna, więc podniosłam głowę.
- Następnym razem będziesz pamiętała, by posolić zupę.
Odszedł. Wstałam i drżącą ręką otworzyłam szafkę. Wyjęłam zmiotkę i szufelkę. Zamiatając szkło z rozbitej szklanki myślałam o moim życiu.
Jestem żoną potwora. Bije mnie, krzyczy, gwałci... Zostawiłam dla niego przyjaciół, rodzinę, a on po ślubie się zmienił. Nie jest już taki czuły i kochany jak dawniej.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Szybko wyrzuciłam odłamki szkła do kosza i podbiegłam do okna. Mój mąż odjechał gdzieś samochodem. Poszłam do łazienki i obmyłam rany. Wyglądałam strasznie. Moje ciało było posiniaczone i podrapane. Gdy wychodziłam na zakupy przykrywałam się długimi ubraniami. Rzadko wychodziłam z domu. Najbliższy sklep był pięć kilometrów od domu. Mieszkaliśmy na odludziu. Nasz syn chodził do szkoły osiem kilometrów stąd. ON czasami go podwoził, ale zazwyczaj mały musiał iść pieszo. Nie mogłam go pilnować. Nigdy nie wiedziałam, czy mój synek wróci do domu.
Przebrałam się w ubrania, na których nie było świeżych śladów krwi i zaczęłam sprzątać. ON, gdy wraca lubi mieć pożądek. Gdy jest brudno, bije mnie.
Usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Do domu wszedł mały Leon. Pocałował mnie w policzek.
- Tatuś znów cię bił?- spytał smutnym głosem widząc nową ranę na czole.
- Nie. Dzisiaj nie- skłamałam.
Dałam Leosiowi obiad i wróciłam do sprzątania.
-,-
Gdy Leon zasnął poszłam do salonu. Otworzyłam okno i wystawiłam przez nie głowę. Potrzebowałam świeżego powietrza. Byłam wykończona. Gdy zobaczyłam światła samochodu szybko zamknęłam okno i zagotowałam wodę na kawę. ON wszedł do domu trzaskając drzwiami. Podałam mu gorącą kawę. ON tylko spojrzał na mnie krytycznie i zaczął pić gorący napój.
Poszłam wtedy do naszej sypialni.
Ściany pomieszczenia były beżowe. Na środku pokoju stało jednoosobowe łóżko. Pod ścianą leżał materac przeznaczony dla mnie. Gdy miał na to ochotę, pozwalał mi być na łóżku, ale po musiałam wracać na materac.
Otworzyłam starą, masywną szafę i wyjęłam z niej koszulę nocną i poszłam się przebrać.
-,-
O świcie wstałam obolała z materaca. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Chwilę później przyszedł mój synek.
- Mamo, źle się czuję- powiedział ochrypiałym głosem.
Przeraziłam się. Gdy Leon był kiedyś chory, to i tak ON kazał mu iść do szkoły. Jechał na małym autem, by się upewnić, że na pewno dojdzie do szkoły. To było straszne. Leon potem opowiadał, że nauczycielka dzwoniła do jego taty, ale on nie przyjechał. Do mnie nie dzwoniła, gdyż ON zabrał mi telefon. Bał się, że się z kimś skontaktuję.
Do pokoju wszedł ON. Bez słowa zaczął jeść przygotowane przeze mnie śniadanie. Wymieniłam z synkiem porozumiewawcze spojrzenia. Leon wycofał się do pokoju.
- On jeszcze nie w szkole?- spytał ON wskazując na Leona.
- Jest chory, zostaje w domu- powiedziałam.
ON wstał i podszedł do mnie.
- Pójdzie do szkoły, czy tego chcesz czy nie- syknął.
- Nie- powiedziałam.
Pierwszy raz się mu postawiłam. To wspaniałe uczucie, ale wiedziałam, że spotka mnie za to kara...
-,-
Otworzyłam lekko prawe oko, które mnie nie bolało. Widziałam jak ON trzymając Leona za koszulkę ciągnął go w stronę wyjścia. Mały mnie wolał, ale nie miałam sił, by wstać. Podniosłam tylko delikatnie dłoń, która zaraz potem opadła na zimną podłogę.
-,-
Po około dwóch godzinach udało mi się wstać. ON jeszcze nie wrócił. Usiadłam na krześle i spojrzałam na kałużę krwi na ziemi.
Muszę coś z tym zrobić, pomyślałam, nie możemy tak żyć...
-,-
Leon wrócił do szkoły. Kaszlał i był cały blady. Zaraz za nim wszedł ON.
Zjadł obiad, a potem wyszedł z kuchni.
Usiadłam obok Leonka leżącego na kanapie. Pogłaskałam go po głowie.
-,-
Usłyszałam jak ON wychodzi z domu. Drzwi się zatrzasnęły, ale nie usłyszałam, by zamknął dom. Podeszłam, najciszej jak potrafiłam, do okna. Odjechał. Z bijącym sercem pociągnęłam za klamkę. Może to dziś uda nam się uciec?
Drzwi się otworzyły. Szybko pobiegłam do Leona śpiącego w salonie. Wzięłam go na ręce i wyszłam z domu.
Co pewien czas się odwracałam. Zdawało mi się, że ON idzie za nami. Bałam się o siebie i swojego synka. Nie chciałam tak żyć.
-,-
Wraz z synkiem na rękach doszłam do jakiejś wsi. We wszystkich domach były zgaszone światła, prócz jednego. Zapukałam delikatnie do drzwi tego domu. Po chwili otworzył je mężczyzna o ciemnych włosach i oczach.
- W czym mogę pomóc?- spytał ciepłym głosem.
-,-
Dziesięć lat później
- Obiad- krzyknęłam.
Do jadalni wszedł szesnastoletni Leon, sześcioletnia Francesca i mój nowy mąż.
Mężczyzna pocałował mnie w policzek i zasiadł z nami do stołu.
- Jutro przyjeżdża twój tata- poinformował mnie Tomas.
- A któly?- spytała Francesca.
- Mam tylko jednego tatę, Germana- odpowiedziałam z uśmiechem.
Podczas obiadu myślałam o moim życiu. Mężczyzna, który mi pomógł dziesięć lat temu to Tomas, mój teraźniejszy mąż. Francesca to nasza córka. Leon jest już starszy i świetnie dogaduje się z ojczymem. Tworzymy wspaniałą rodzinę, a mojego byłego męża nie widziałam od rozprawy rozwodowej.
Można powiedzieć, że los się w końcu do mnie uśmiechnął.
One shot o Tomaletcie specjalnie dla Pycia;* jest w nim mało Tomasa, ale nie miałam weny na coś o nim :)
Specjalnie nie podawałam imienia pierwszego męża Violetty, by kogoś nie obrazić. Np. gdyby to był Braco, to fanki Braco by się obraziły.
Następny będzie o Pabletcie ;)
Dziękuje za niego <3333
OdpowiedzUsuńTomas taki pomocny *.*
ciekawi mnie kim być ten ON
mały Leonek *.*
czekam na kolejny ;***
a po Pablecie może być o Cami i Andresie <3
Zrób o Fedelettcie bardzo prosze
OdpowiedzUsuńZrób Fedelette
OdpowiedzUsuńPliss<3